Do walki z sobą Jak żyć, co robić, by ta wada główna w nas nie rozwijała się? Przede wszystkim spowiadać się z obżarstwa. Jestem przekonany, że wielu nie wyznaje tej słabości przy konfesjonale. Gdy zaś zaznaczymy, iż jest naszą wadą, kapłan może pokierować nami tak, byśmy skutecznie walczyli z tą słabością.
Częstotliwość przystępowania do spowiedzi wyznaczają nam na ogół dwie rzeczywistości: nakaz związany z przykazaniem kościelnym i obietnica, którą przekazała światu św. Małgorzata Maria Alacoque. Czy któraś z nich jest gwarancją dobrej spowiedzi? Drugie przykazanie kościelne nakazuje nam przystępować do sakramentu pokuty i pojednania przynajmniej raz w roku. Nie ma w nim nic o konkretnym miesiącu czy okresie liturgicznym (choć przyjęło się spowiadać w czasie wielkanocnym). I jak praktykującym katolikom wydaje się oczywiste, że ten raz do roku jest pewnym minimum, tak chyba każdy z nas ma przekonanie, że przykazanie (nakaz) samo w sobie jest słabą motywacją do działania. Z kolei św. Małgorzata Maria Alacoque rozpowszechniała obietnicę daną przez Jezusa tym, którzy przez dziewięć pierwszych piątków będą przystępować do Komunii świętej. Warto tu zauważyć, że w jej przekazie nie ma nic na temat przystąpienia do spowiedzi właśnie w pierwszy piątek, lecz by w ten dzień być w stanie łaski uświęcającej niezbędnej do pełnego przeżycia Eucharystii. Jednak przyjęło się w Kościele myślenie, że to jest najlepszy dzień na spowiedź, której towarzyszy obietnica otrzymania miłosierdzia Bożego w chwili śmierci. Zatem w tym przypadku spowiedź pierwszopiątkowa może być traktowana (zupełnie nieświadomie) jako waluta służąca do wykupienia sobie gwarancji na miejsce w Niebie. Dobra spowiedź nigdy nie będzie wynikiem ani przestrzegania prawa ani kurczowego trzymania się obietnic. Niektóre małżeństwa prowadzą raz na jakiś czas tzw. dialog małżeński. Spotykają się we dwoje, wymieniają się spostrzeżeniami, przepraszają za to co było złe, patrzą gdzie popełnili błędy w wychowaniu dzieci, a gdzie zaniedbali swoją relację małżeńską. Gdyby teraz włożyli to w pewien schemat: dialog w każdy pierwszy piątek miesiąca lub dialog raz na dwa miesiące, to czasem musieliby czekać 2-3 tygodnie, by szczerze ze sobą porozmawiać i wrócić na właściwy tor. Na pytanie jak często się spowiadać nie ma prostej odpowiedzi. Podobnie jak na banalne pytania: jak często myć samochód, jak często wyrzucać śmieci, jak często chodzić do lekarza. Na każde z tych pytań można odpowiedzieć najprościej jak się da: tak często jak zajdzie taka potrzeba. Jak wyczuć, który moment jest odpowiednim na spowiedź? W tym zawsze pomaga regularny rachunek sumienia, czyli systematyczny wgląd w ostatnie godziny, dni mojego życia. Codzienny lub chociaż cotygodniowy rachunek sumienia może wydaje się być czymś trudnym, ale jest nieustanną kontrolą i trzymaniem ręki na pulsie. Jak regularne przeglądy samochodu pomogą nam szybko zgłosić awarię, tak regularne spoglądanie we własne sumienie nie pozwoli nam na to, by przez dłuższy czas rozmijać się z Bogiem i żyć w niewiedzy o konieczności pojednania się z Nim. Nie można więc jednoznacznie powiedzieć: spowiadaj się co tydzień, co dwa, co miesiąc, co pół roku. Trzeba by powiedzieć: po pierwsze spowiadaj się wtedy, gdy tracisz możliwość przystępowania do Komunii świętej, po drugie wtedy, gdy widzisz, że brak tobie miłosierdzia dla innych, po trzecie, gdy widzisz, że zdanie Boga coraz mniej znaczy przy dokonywaniu twoich codziennych wyborów. Ks. Piotr Sobczyński Zobacz publikacje dotyczące sakramentu spowiedzi: YOUCAT. Spowiedź Spowiedź sakramentalna Praktyczny przewodnik dla penitentów i spowiedników Spowiedź. To naprawdę pomaga! Spowiedź. Sakrament odpuszczenia grzechów
Dodaje on, że niektórzy ludzie czują się wręcz w obowiązku podawania szczegółów dotyczących swoich konkretnych grzechów. Choć nie widzi w tym nic złego, zaznacza, iż nie to jest sednem spowiedzi. Wystarczy, że podamy kategorię grzechu, aby zostać w pełni rozgrzeszonym ze wszystkich grzechów powszednich, jakie się w niej
Bywa, że spowiadamy się tak, iż spowiednik bardzo chętnie udzieliłby rozgrzeszenia i nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań, ale nie może tego zrobić, bo… nie wymieniliśmy żadnego własnego grzechu. fot. / ArTeTeTrA W spowiedzi, podobnie jak w modlitwie, odbijają się wszystkie nasze cechy osobowości. Nie ma w tym oczywiście nic złego. Trudno zmuszać ekstrawertyka, aby właśnie przy spowiedzi był oszczędny w słowach i spowiadał się „w punktach”. Trudno namawiać introwertyka, aby właśnie przy spowiedzi wyjawiał nie tylko swoje grzechy, ale również wszelkie zawiłości emocjonalnych doświadczeń, które grzechowi towarzyszyły. Spowiadamy się zatem w sposób odpowiadający temu, jacy jesteśmy. Niemniej jednak zdarza się, że sposób, w jaki wyznajemy grzechy, uniemożliwia nam dobre wypełnienie trzeciego spośród warunków dobrej spowiedzi, który w katechizmie kryje się pod prostymi słowami: „spowiedź szczera”. Szczera nie znaczy tylko: taka, w której bezpośrednio i jednoznacznie nie zatailiśmy jakiegoś grzechu. Szczera – to również na tyle prosta, konkretna, jednoznaczna, a również dokładna, by spowiednik nie musiał się o nic dopytywać i aby miał poczucie, że rozgrzesza rzeczywiście to, co może i powinien rozgrzeszyć. Istnieje kilka sposobów, jakie zazwyczaj obieramy, aby skomplikować naszą spowiedź i jednocześnie utrudnić samym sobie wypełnienie trzeciego spośród warunków dobrej spowiedzi. Mam tu na myśli różne sposoby wyznawania grzechów, które potrafią tak zaciemnić sytuację, iż spowiednik zupełnie nie wie, o co chodzi, a my jednocześnie możemy spokojnie powiedzieć, że niczego przecież nie zatailiśmy. Warto zrobić sobie krótki rachunek sumienia z własnych spowiedzi i zastanowić się, jakimi penitentami jesteśmy. Czy nie przyjmujemy postaw, które mają nam pomóc uchronić spowiedź od prostoty i szczerości? Być może poniższe przykłady będą przejaskrawione – ukazują bowiem typy, nie zaś konkretne spowiedzi. Każdy z nas ma „szansę” wybrać któryś z tych typów, aby uczynić swoją spowiedź nie do końca dobrą. Zdecydowanie warto zaś z żadnego z poniżej opisanych modeli nie korzystać, uznając, że po to właśnie zostały opisane, aby ich unikać. Spowiedź „po góralsku” Tego typu spowiedź najlepiej naśladuje prawdziwą szczerość i jednoznaczność wyznania grzechów. Dzieje się tak dlatego, że prawdziwa, piękna spowiedź „po góralsku” to spowiedź krótka, konkretna, z rzeczy ważnych, bez zbędnego ekshibicjonizmu i psychologizowania. Problem polega tylko na tym, że jest formą spowiedzi, w której zdarza nam się ukrywać doskonale znane nam głębsze podstawy i, co równie ważne, większe znaczenie i ciężar grzechów, które wyznajemy. Można się spowiadać prosto: „za dużo wypiłem, z żoną się kłóciłem, mało się modliłem”. I nie ma nic złego w takiej spowiedzi, jeśli odpowiada rzeczywistości – tzn. jeśli wypić za dużo zdarzyło mi się raz czy dwa przez pół roku, jeśli kłótnia z żoną skończyła się na utarczce słownej, a mało się modliłem, bo moja modlitwa ograniczała się do krótkiego pacierza wieczorem, rano już nie, i Mszy Świętej wyłącznie niedzielnej. Gorzej, jeśli „za dużo wypiłem” oznacza mój rozwijający się alkoholizm, „z żoną się kłóciłem” oznacza tak naprawdę przemoc i bicie w rodzinie, a „mało się modliłem” oznacza, że ostatni raz byłem na Mszy Świętej w Boże Narodzenie, a teraz mamy Wielkanoc. W ten sposób za pomocą spowiedzi pozornie prostej i konkretnej symulujemy spowiedź szczerą, a spowiednika narażamy na konieczność dopytywania nas co chwila, o co tak naprawdę chodzi w słowach, które wypowiadamy. Spowiedź „psychologiczna” Taka spowiedź używa ważnego skądinąd kontekstu sytuacyjnego danego grzechu nie po to, aby grzech ten zrozumieć, ale aby go zakryć. Jeśli wybrałem tę metodę ominięcia szczerej spowiedzi, będę się spowiadał mniej więcej tak: „Proszę księdza, ostatnio mam taki ciężki czas. Jestem przemęczony pracą. Mam problemy z teściami. Mam też straszne wątpliwości dotyczące wiary. Staram się o tym często rozmawiać i dzielić się swoimi problemami, żeby nie zostać z nimi sam na sam. Mam nawet koleżankę w pracy, z którą dużo rozmawiamy, bo ona ma dużą wrażliwość na tematy egzystencjalne i psychologiczne etc., etc.”. Pewnie jako spowiedź psychologiczna byłaby ona jeszcze bardziej rozwlekła, ale nie o to chodzi. Rzecz w tym, że na koniec powiem na przykład, iż regularnie zdradzam żonę z koleżanką z pracy. Cały wstęp miał jedynie zakryć mój grzech i pokazać, że tak naprawdę jestem ofiarą okoliczności, a nie takim zwykłym niewiernym mężem. Oczywiście, kontekst grzechu jest bardzo często niezwykle istotny. Ale zdarza się, że pod kontekstem staramy się ukryć albo kontekstem usprawiedliwić grzech. Jeśli zaś spowiednik uprości wywód i powie, że jednak zgrzeszyłem – uznam go za grubianina, który nic nie rozumie z zawiłości mojej psychiki i mojej sytuacji życiowej. Spowiedź jako „kronika sąsiedzko rodzinna” Bywa, że spowiadamy się tak, iż spowiednik bardzo chętnie udzieliłby rozgrzeszenia i nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań, ale nie może tego zrobić, bo… nie wymieniliśmy żadnego własnego grzechu. Jeśli na przykład mamy na sumieniu konflikt rodzinny, zdarza nam się, że spowiadamy się z grzechów naszych domowników, lenistwa naszego rodzeństwa czy „zamkniętej” religijności naszych dziadków. Tak naprawdę chcemy jednak wyznać, że kłócimy się z domownikami, zazdrościmy bratu, że nic nie robi, a całkiem dobrze mu się wiedzie, a na dziadków krzyczymy, bo naciskają na ślub z narzeczonym czy narzeczoną, z którym czy z którą już od dłuższego czasu prowadzimy życie quasi- małżeńskie. Być może nawet grzechy ludzi, o których mówimy na spowiedzi, są jak najbardziej prawdziwe, ale to nie są nasze grzechy, a spowiednik może nas rozgrzeszyć jedynie z naszych grzechów. Spowiedź jako kronika rodzinno-sąsiedzka ma za zadanie ukryć nasze grzechy pod grzechami innych i w taki właśnie sposób grzeszy przeciw warunkowi dobrej spowiedzi, jakim jest „szczerość”. Spowiedź „dociekliwa” Taki model spowiedzi pozwala nam ukryć grzechy pod naszymi wątpliwościami i intelektualną niezgodą na daną prawdę wiary moralnej Kościoła. Przychodzimy do konfesjonału i mówimy: „Proszę księdza, ja w zasadzie zupełnie nie rozumiem i nie zgadzam się z nauczaniem Kościoła na temat antykoncepcji”. Oczywiście, nawet nie potrzebuję już mówić, że stosuję ja regularnie, bo jest to dla mnie oczywiste. Skoro czegoś nie rozumiem, to nie muszę postępować zgodnie z tym. Spowiednik wykaże się prawdziwą bezdusznością, jeśli spyta: „A ile pan książek czy artykułów przeczytał i z iloma księżmi rozmawiał na ten temat, aby rozwiać swoje wątpliwości czy po prostu zrozumieć nauczanie Kościoła?”. Zwykle okazuje się, że spowiednik jest pierwszym kapłanem, któremu zostały postawione te wątpliwości, a wysiłek w stronę przejrzenia literatury na dany temat w ogóle nie zaistniał. I gdyby tylko spowiednik miał czas, pewnie by tłumaczył, o co chodzi, ale być może właśnie zbliżają się święta, a za moimi plecami stoi kolejka kilkudziesięciu penitentów na sakrament pokuty. Niewątpliwie warto być dociekliwym, ale spowiedź, z czysto „technicznych” przyczyn, rzadko bywa najlepszą okazją, aby usłyszeć cały wykład nauki moralnej Kościoła łącznie z uzasadnieniem. Podobnie jak z nauką pływania. Nikt nie wchodzi do morza z podręcznikiem „Nauka pływania w weekend”. Podręcznik trzeba przeczytać wcześniej albo wcześniej znaleźć kogoś, kto z nami wejdzie do wody i nauczy nas pływać. Liczenie na to, że naszym instruktorem pływania będzie ratownik, jest raczej złudne. Liczenie na to, że spowiednik będzie jednocześnie wykładowcą teologii moralnej, może być czasami słabym pomysłem. A poza tym istnieje coś takiego jak ignorancja, niewiedza zawiniona. Biorąc pod uwagę możliwości, które dają nam księgarnie i Internet, wydaje się, że nasza niewiedza coraz częściej bywa zawiniona. Spowiedź „niedopowiedziana” Bywa również tak, że spowiadamy się z grzechów, z których nie zamierzamy wcale się poprawić, ale tego już nie mówimy. Przychodzę do konfesjonału i wyznaję, że współżyłem ze swoją dziewczyną. Wyznaję jeszcze inne grzechy, a całe wyznanie kończę formułą: „Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję i postanawiam poprawę, a ciebie, ojcze, proszę o rozgrzeszenie i pokutę”. Problem zaczyna się wówczas, gdy spowiednik, tchnięty przeczuciem albo nauczony doświadczeniem, spyta: „Czy rzeczywiście postanowiłeś wytrwać w czystości do ślubu, czyli zerwać z ciężkim bądź co bądź grzechem nieczystości, i czy rozmawiałeś już ze swoją narzeczoną o tej sprawie?”. Wówczas okazuje się, że ani decyzja o poprawie nie zapadła, ani rozmowa się nie odbyła. Oczywiście, każdy może sam podjąć decyzję o nawróceniu, ale w przypadku grzechu, który tak bardzo dotyczy dwojga osób, decyzja ta jest tym bardziej wiarygodna, im bardziej obopólna albo przynajmniej wyraźnie zakomunikowana drugiej stronie. Spowiednik, słysząc końcową formułę, może domniemywać, że penitent wie, co mówi, i zamierza się poprawić, a po krótkim pytaniu okazuje się, że wcale tak nie jest. Jeśli spowiednik nie zada takiego pytania, powstaje problem zarówno ważności, jak i godziwości spowiedzi. Spowiedzi, która przebiegła bez postanowienia poprawy i która wyraźnie grzeszy przeciw szczerości. Oczywiście, istnieją grzechy, co do których spowiednik nie może oczekiwać natychmiastowej poprawy. Są to wszystkie grzechy związane z nałogami – wówczas to nasza wola jest chora i niepełnosprawna, i nie można od niej wymagać siły właściwej woli zdrowej i silnej. Jeśli ktoś spowiada się z nałogowego palenia papierosów, wówczas spowiednik nie może wymagać od penitenta, aby zaraz po spowiedzi rzucił palenie, ale może wymagać, aby coś w tej sprawie zrobił – ograniczył palenie, zainteresował się sposobami ułatwiającymi rzucenie palenia etc. etc. Ale między paleniem a współżyciem przed ślubem istnieje jeszcze ta różnica, że ten drugi grzech jest grzechem ciężkim i niszczy naszą zdolność do współpracy z łaską Bożą. Zacząć od nawrócenia Można by jeszcze długo wymieniać sposoby spowiadania się, których używamy, aby w istocie ominąć szczerą spowiedź. Nie o to jednak idzie, aby tworzyć katalog. Ważniejsze jest, aby zrozumieć, że potrafimy często ukrywać nasze grzechy nie przez bezpośrednie zatajenie, ale przez sposób spowiadania się – albo przez niedopowiedzenia, albo przez niepoważne traktowanie słów zawartych w formule spowiedzi. Problemem takich spowiedzi jest to, że bardziej poszerzają, niż wychowują nasze sumienie. Niekiedy zaś bywają albo na granicy ważności i godziwości, albo daleko za tą granicą. Generalna rada jest prosta. Spowiadać się szczerze to znaczy spowiadać się prosto, jednoznacznie, przede wszystkim z grzechów – i to własnych, mając za sobą solidne przygotowanie zarówno pod względem rachunku sumienia, jak i pod względem wysiłku włożonego w zrozumienie moralnej nauki Kościoła – oraz spowiadać się ze świadomością, że ten sakrament nie tylko daje możliwość i siłę do nawrócenia, ale również nawrócenia wymaga. Tekst jest fragmentem książki „Zbiór pism ulotnych” autorstwa o. Janusza Pydy, którą niebawem wyda Fundacja „Dominikańskie Studium Filozofii i Teologii”. 11 lutego 2015, 12:12 Urodzony w 1980 roku, absolwent filozofii UJ i teologii PAT. Duszpasterz krakowskiej "Beczki".
39,00 PLN. Ebook (epub & mobi) 38,99 PLN 29,24 PLN. 38,99 PLN. Wyczyść. Dodaj do koszyka. Popełniam grzechy — nie te śmiertelne, lecz związane z codziennością — które czasem zamieniają się w nałóg. Choćby taki, że zbyt mało czasu poświęcam Panu Bogu. Jednak potrzeba spowiedzi jest we mnie coraz rzadsza, a zarazem bardzo
A. 17:52 Witam 1. Gdy chodzę do spowiedzi, to zawsze wyznaję grzech nieczystości w sposób "dopuściłam się grzechu nieczystości z chłopakiem, bez współżycia" lub jakoś podobnie. Ksiądz nigdy mnie nie zapytał o szczegóły, zawsze myślałam że tyle wystarczy, ale ostatnio mam wątpliwości. Bo np no zbyt głęboki pocałunek można już uznać za grzech nieczystości, tak samo jak petting. No a wg mnie jest różnica między pocałunkiem a pettingiem dość znaczna... Nam się niestety zdarzało uprawiać petting, czy powiedzenie na spowiedzi tego co napisałam wystarczy? Dodam że nie miałam chęci niczego zataić. Czy dalej mogę w ten sposób z tego grzechu się spowiadać? razu byłam bardzo zdruzgotana tym że znowu nie udało nam się z chłopakiem utrzymać czystości i upadliśmy. Wtedy po upadku obiecałam Bogu że już więcej tego nie zrobię. Niestety za jakiś czas znowu doszło do upadku. Czy nie dotrzymanie obietnicy jest grzechem? Dodam że cały czas oboje bardzo staramy się o zachowanie czystości, lepiej ostatnio nam to wychodzi niż na początku, no ale niestety nie zawsze wychodzi:( 3. Wiem, że jeśli się spowiadam i zapomnę jakiegoś grzechu to spowiedź jest ważna. Ale co zrobić żeby nie zapominać. Zdarza mi się że nawet kilku grzechów zapomnę. Myślę że to przez stres, bo po wyjściu zawsze się cała trzęsę i jestem oblana potem. Wychodzę z konfesjonału i przypomina mi się po chwili czego nie powiedziałam. Zawsze staram się rzetelnie przygotować do spowiedzi, ale to nic nie daje w kwestii zapominania. Dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam. Odpowiedź: 1. Zdaniem odpowiadającego takie określenie wystarczy. 2. Złamanie postanowienia poprawy nie jest rzeczą chwalebną, ale też nie jest jakimś dodatkowym grzechem, z którego trzeba się spowiadać. Wiadomo, że poprzednio człowiek żałował, a teraz znów coś nie wyszło. Tyle tylko, że dobrze by było nie wpadać ciągle w te same grzechy. Ale jeśli jest poprawa, to już coś...3. Może pomogłoby powtórzenie sobie tych grzechów parę razy przede wejściem do konfesjonału?J.
Bo w ujęciu Kościoła trzeba z tego spowiadać(nie wiem, jak w twoim przekonaniu), jest to grzech ciężki, a zatajenie go prowadzi do następnego grzechu ciężkiego(świętokradztwa). Napisałaś: ,, ja nawet ateistką nie jestem prosiaczku" Jeżeli uznajesz to, co Biblia mówi na temat pożądliwości, to spójrz sobie na wersety: Mt 5,28
Światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki (J 3,19). Zły duch, diabeł nieczystości działa przez przesycone seksem czasy. Jednakże grzechy nieczyste znane są od początków świata i wcale nie są to grzechy powstałe wraz ze współczesną cywilizacją. Orgie znane były już w starożytności, prostytucja jest nazywana najstarszym zawodem świata, córki Lota dopuściły się kazirodztwa (Rdz 19,30-38), a Sodoma i Gomora zostały zniszczone właśnie z powodu lubieżności mieszkańców (Rdz 18,20-19,29). Z serca przez oko po dłoń Kto pożądliwie patrzy na kobietę (lub mężczyznę) już w sercu swoim dopuścił się z nią (z nim) cudzołóstwa (Mt 5,27-28). Ludzie mający upodobanie w grzechach nieczystych chcieliby uznać to za przesadę, nie słyszeć tego upomnienia; a tymczasem odnosi się ono nie tylko do spojrzenia, lecz także do myśli, wyobrażeń, i pragnień nieczystych. Człowiek pełen nieczystości nie tylko pożądliwie spoglądając na przechodzącą obok kobietę (mężczyznę) popełnia grzech nieczysty. Nieczystość ludzkiego spojrzenia pochodzi z głębi jego nieczystego serca, tak więc podobnie jest z oglądaniem pornografii i jej produkcją, wysyłaniem swoich nagich zdjęć i proszeniem o nie, oglądaniem striptizu i wykonywaniem go, podglądactwem i prowokowaniem, jak chodzenie przy kimś z dużym dekoltem, w samej bieliźnie, a nawet bez niczego, przebieranie się na czyichś oczach, ekshibicjonizm, czy tzw. cyberseks. Człowiek pełen nieczystości nie zatrzymuje się jedynie na wzroku, lubi słuchać nieprzyzwoitych opowieści lub sam je opowiada, lubi dowcipy wulgarne albo chociaż z seksualną aluzją. Ponadto, do lubieżnych pragnień, nieczystego spojrzenia i nieprzyzwoitych rozmów, dodaje dotyk z seksualnym podtekstem, jawne uwodzenie, jawne i chciane z obu stron „podrywanie” albo niechciane przez osobę dotykaną różne formy molestowania. Także niby przypadkowe dotknięcia (w rzeczywistości specjalnie planowane), otarcia, itp. albo fetyszyzm (dotykanie przedmiotów w celu podniecenia seksualnego, np. należących do osoby pożądanej). Człowiek pełen nieczystości może posunąć się w swoim dotyku jeszcze dalej, popełniając grzech masturbacji. A Pan Jezus przestrzega: jeśli patrzysz pożądliwie, to twoje oko jest ci powodem do grzechu, a jeśli twoje oko jest ci powodem do grzechu, lepiej niż grzeszyć wyłup je, a jeśli dotykasz lubieżnie, to twoja ręka jest ci powodem do grzechu, a jeśli twoja ręka jest ci powodem do grzechu, lepiej odetnij ją, lepiej jest bowiem kalekim wejść do nieba, niż zatracić swą duszę w piekle (Mt 5,29-30). Od cudzołóstwa po morderstwo Nie cudzołóż (Pwt 5,18) Człowiek pełen nieczystości jest tak dalece zaślepiony przez duchy nieczyste, a grzechy nieczystości stają się w jego oczach tak przyjemne, że wydaje mu się niemożliwym, aby taka „przyjemność” mogła być grzechem. I z owładniętych nieczystością serc dwoje ludzi, zaślepionych fałszywą przyjemnością, popada we wspólny grzech (winne są obie strony, istnieje odpowiedzialność zarówno ze strony mężczyzny jak i kobiety), nieraz bagatelizując go; i stąd pochodzi wszelka rozwiązłość, seks bez ślubu, prostytucja, sponsoring, galerianki, czynny homoseksualizm, orgie, młodzieżowa „zabawa w słoneczko”, seks grupowy, poligamia. Człowiek pełen nieczystości może z czasem popaść w nałóg i uzależnienie od seksu, a nawet popełnić takie zwyrodnienia jak gwałty, pedofilia czy zoofilia. Kto oddala swoją żonę, a bierze inną popełnia cudzołóstwo (Mt 5,32). Człowiek, który decyduje się na małżeństwo, będąc nieczystym popełnia zdrady czy rozwodzi się w celu ponownego ożenku. Rozwody wielokrotnie są także związane z nieprzemyślanym zawarciem małżeństwa. Ludzie, którzy nie zdążyli się dobrze poznać przed ślubem i zawarli go pochopnie, odkrywają potem, że nie potrafią ze sobą żyć, i szukają nowych partnerów, ponieważ uważają, że mają prawo ułożyć sobie życie w nowym związku. Jednakże kto oddala swoją żonę/męża, a bierze inną/innego popełnia cudzołóstwo (Mt 5,32). Z grzechami nieczystymi wiążą się także grzechy aborcji, antykoncepcji i in vitro. Zdarzają się przypadki, że kobiety, które dokonały aborcji (mając także inne przyczyny) potrzebowały pomocy egzorcysty albo modlitwy o uwolnienie. W pewnym sensie podobne zniewolenia demoniczne powodują także różne nadużycia seksualne w sektach, takie jak rytualne gwałty czy wymienianie się partnerami; przy tym, sekty czasem zmuszają swoje członkinie do aborcji, ale są też takie, w których członkinie-matki oddają swoje dzieci diabłu, albo przez ustne ofiarowanie, albo do rytualnych morderstw (są to skrajne przypadki). Kpiąc z celibatu Dla czystych wszystko jest czyste, a dla nieczystych wszystko jest nieczyste (Tt 1,15), dlatego ludzie pełni nieczystości myślą, że celibat jest niemożliwy, dlatego oczerniają żyjących w celibacie, dlatego wyśmiewają dziewictwo. A duch nieczystości pląta się wśród ludzi i wciąż próbuje ich zwieść. Wmawia nowo-powołanym, że celibat jest za trudny i tak próbuje ich zniechęcić. Próbuje nakłaniać do grzechów nieczystych, a kiedy w wypadku osób poświęconych Bogu okazuje się to nieskuteczne, powoduje mnóstwo oszczerstw i pomówień przeciw nim. Demon nieczystości próbuje wmówić ludziom, że celibat jako przedmiot wyboru, a nie obowiązek, byłby ponoć „rozwiązaniem na zwiększenie ilości powołań” i próbuje w ten sposób podważyć wielką wartość ślubowanej czystości, celibatu, dziewictwa; a czyni to, bo wie jak wielką wartość ma ślubowana czystość, i wie, jak ogromnie wiele traci ten, kto nią wzgardzi. Złe duchy nienawidzą czystości, gdyż wiedzą, że jest największą z cnót: nieskazitelnie czysty Jezus, dziewicza Maryja i zastępy świętych dziewic, w tym te, które umarły śmiercią męczeńską, broniąc swojej czystości, jak np. bł. Karolina Kózkówna. Złe duchy nienawidzą czystości, mają natomiast wielkie upodobanie we wszelkich grzechach nieczystych; cieszy ich zwodzenie ludzi nieczystością, gdyż wiedzą, że nieczystość jest najprostszą drogą do piekła: „dla rozpustników przygotowany jest udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką, to jest śmierć druga” (Ap 21,8). Zakażenie duszy „Obrzydliwością jest dla Pana grzech nieczysty” (2Sm 12,27; Kpł 18,26). Gdyby spojrzeć na nieczystość od strony Boga, można by dostrzec, że nieczystość jest prawdziwym brudem i zakażeniem duszy. Niektórzy ludzie nazywają sprawy nieczyste „rozkoszami cielesnymi”, poza tym nie wstydzą się całować w obecności innych bądź opowiadać o swoich erotycznych „przygodach”. Jednakże, gdy spojrzeć od strony duchowej, można dostrzec, że grzechy nieczyste nie są atrakcyjne, lecz odrażające, a człowiek zatracony w grzechach nieczystych jest nie-czysty, czyli po prostu brudny. Poza tym nieczystość jest prawdziwym zagrożeniem dla ludzkiego zbawienia; czasami staje się pewnym zakażeniem duszy, które jak duchowa sepsa rozwija się z małej zanieczyszczonej błotem rany; zakażenie takie rozprzestrzenia się i może doprowadzić do trwałych negatywnych konsekwencji, a nawet do śmierci. Dlatego Pan Jezus zasugerował, że czasem lepsza byłaby „amputacja zakażonej części”, niż doprowadzenie się do śmierci wiecznej (Mt 5,29-30). W tym wszystkim najgorsze w człowieku nieczystym jest to, kiedy uważa, że jego grzech nie jest grzechem, lecz potrzebą, która podobnie jak jedzenie jest czymś naturalnym, a nawet dobrym. Tymczasem nieczystość jest grzechem, od lekkich myśli, przez słowa i pragnienia, aż do ciężkich czynów. To, jak wielkim grzechem jest nieczystość, najlepiej usłyszeć od samego Pana Jezusa, który ukazał św. Faustynie, że każda nieczystość była biczem rozrywającym Jego skórę w czasie biczowania, zadając Mu najpotworniejszy ból (Dzienniczek, 445). Lekarstwem na nieczystość jest czystość wszelkiego rodzaju, im większa, tym lepiej; czystość myśli, woli, pragnień, wyobraźni, rozmów, spojrzeń, i oczywiście ciała, należna wstydliwość i właściwy do swojego stanu czysty sposób życia. dla powołanych życie w czystości ślubowanej i idealnej we wszystkim; dla małżeństw brak zdrad, erotycznych „zabawek” i rozmów, itd.; dla samotnych, rozwiedzionych i młodych pozostawanie we wstrzemięźliwości, unikanie pornografii, itd. Jeśli komuś trudno jest zachowywać czystość swego stanu, pomocną jest częsta spowiedź i dokonywanie prostych zmian, np. każdy zamiast pornografii może obejrzeć komedię, zamiast masturbacji może iść na spacer, zamiast plotek o romansie może porozmawiać o sprawach polityki, itd. Zachowywanie czystości nie jest czymś szczególnie trudnym, wręcz jest łatwe, jeśli tylko szczerze się tego pragnie, przecież Bóg nie powołuje do nieczystości, lecz do świętości (1 Tes 4,7). Anna M. Noworol, OV Artykuł ukazał się w lipcowo-sierpniowym numerze „Któż jak Bóg” 4-2017.
Z jakich grzechów nie musimy się spowiadać? Kościół nie nakłada obowiązku spowiadania się z grzechów lekkich. Wielu duchownych zachęca jednak wiernych do wyznania nawet najdrobniejszych
sobota Lis 18th, 2023. 7 grzechów głównych - NIECZYSTOŚĆ - ks. Wojciech Rebeta. Nieczystość, czyli kradzież. „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1 Kor 6, 19). Człowiek jest powołany przez Boga do życia z
FNeM. iqkusp97yq.pages.dev/110iqkusp97yq.pages.dev/68iqkusp97yq.pages.dev/85iqkusp97yq.pages.dev/295iqkusp97yq.pages.dev/207iqkusp97yq.pages.dev/320iqkusp97yq.pages.dev/28iqkusp97yq.pages.dev/123iqkusp97yq.pages.dev/300
jak się spowiadać z grzechu nieczystości